Do diabła z metakomunikatem!

codzienność :), kochankowie i całkiem zwykli faceci..., przemyślenia antropologiczne

Po przeczytaniu świetnego artykułu na temat metakomunikatów uznałam, że mam jakąś genetyczną niezdolność do komunikowania się w taki sposób i zawsze wywalam od razu przysłowiową kawę na ławę, co nikomu życia jakoś nie ułatwia, ale za to nie czuję się jak podła manipulantka. Dzisiejsza rozmowa bez metakomunikatów uczy, co jest grane z mężczyznami. Niby kobieta wie, a w sumie musi sobie o tym przypominać przez całe życie.

Historyjka zaczyna się banalnie – wstawiłam pranie, zrobiło się, to teraz trzeba je powiesić. Pralka po hiszpańsku w kuchni, więc to pranie w koszyku trzeba przetargać przez salon do sypialni, z której jest wyjście na balkon. Ponieważ dbam o swój kręgosłup zmasakrowany zbyt wiele razy w młodości, kopię sobie ten koszyk aż do balkonu. Odbywa się to w gigantycznym hałasie, po drodze mijam moje andaluzyjskie szczęście zatopione po uszy w jakimś internetowym kontencie (nie, nie była to strona porno, co jest wszakże znaczące dla tego wątku). Stojąc na balkonie, wołam to szczęście na pomoc, bo wszakże jestem feministką i przecież mamy związek partnerski. W trakcie wieszania gaci zaczynam małe dochodzenia.

E: Dlaczego mi nie zaproponowałeś pomocy z wieszaniem prania?

J: (cisza)

E: Nie widziałaś, że pranie skończone i idę je wieszać?

J: Nie widziałem, że robisz pranie?

E: Ale ja wstawiałam pranie dosłownie między twoimi nogami, jak gotowałeś obiad! Jak można tego nie zauważyć????

J: Nie zwróciłem uwagi.

E: Ale widziałeś, że wyciągam pranie i nie pomyślałeś, że przyda mi się pomoc w rozwieszaniu go?

J: Nie wołałaś o pomoc, to myślałem, że sobie poradzisz.

E: A zauważyłeś, że 90% naszych kłótni jest dlatego, że ja sama sobie muszę ze wszystkim radzić, ty nie zwracasz uwagi i do tego nie słuchasz/nie zapamiętujesz, co ja mówię? Jak sobie z tym poradzimy, żeby uniknąć kłótni?

J: Zrobimy grafik?

Teraz to mam ochotę zrobić mu grafik na całą ścianę.  Albo kupić szwedzką grę w równouprawnienie Komma Lika

„Komma Lika” („Zagraj w równouprawnienie”) to gra, która budzi popłoch wśród szwedzkich 50-latków plus (zwłaszcza mężczyzn). Natomiast chętnie sięgają po nią 30-latki. W pudełku są cztery zestawy klocków na magnes w różnych kolorach – to zestaw rodzinny (dla par bezdzietnych zestawy klocków są dwa), a za planszę służą… drzwi lodówki. Za każdym razem, kiedy zrobisz coś dla domu: umyjesz naczynia, zrobisz zakupy, zmienisz opony w samochodzie, zajmiesz się dziećmi lub wyprowadzisz psa – przyklejasz klocek, tym większy, im więcej wysiłku wymaga dana czynność; najsłabiej punktowane jest np. wyniesienie śmieci, a najwyżej – opieka nad dziećmi. Ten, kto uzbiera najwięcej klocków, wygrywa. Ale tylko pozornie, bo wygrana to wskazówka, że związkowi brakuje równowagi.

 

Dodaj komentarz